Translate

3. W sobie się bogać.



U Źródeł 2.
Bogowie, ci najważniejsi i ci pomniejsi, pomocni oraz demony, duchy i zjawy różne towarzyszyły naszym słowiańskim przodkom przez cały czas i na każdym kroku. Młodzi musieli się o nich uczyć, żeby zachowywać się godnie, nie obrażać ich albo nie narażać. A Mądry sługą Wodnika, demona, był, to i nauczał. Wokoło tyle wody było, że przed demonem trzeba było ludzi chronić i ich stosunki łagodzić ale i nauczać ku przestrodze.

Toteż dzieci i młodzież przychodziła do Mądrego z pytaniami a druid tłumaczył. Oczywiście odbywało się to pod skałami, pod Źródłami, kiedy nie było gości ani pielgrzymów. Nie mogli mu wtedy przeszkadzać.
Pewnego dnia przyszli do niego z pytaniami na temat wody, a było tak;
- Powiedz nam Mądry, skąd się bierze woda w naszej rzece, bo właśnie przybywa i rozlewa się na łąki?
- Woda w Bobrze bierze się z daleka, z wielkiej dziury pomiędzy górami. Źródło jak w naszych skałach, to dziura w skałach przykryta wielkim głazem. Wodnik za zgodą Ducha Gór odkrywa albo przykrywa wielkie źródło. Stąd i różny poziom rzeki jest, naszego Bobru.

Kiedyś to oni się o tę wodę posprzeczali, Swaróg musiał rozsądzać sprawę. Stanęło na tym, że woda, co pod ziemią płynie, do Ducha Gór należy. Dopiero ta, co wypłynie jest pod rządami Wodnika. A to znaczy, że Wodnik jest od Ducha Gór zależny. Wodnik musiał się z tym pogodzić ale przeboleć, to tego do dziś nie przebolał.
- A jak reguluje wodę w naszych źródłach? Płynie tyle samo przez cały czas, już ledwie ciurka.
- Musiałby przyjść i zastawiać albo odkrywać a on nie lubi pokazywać się ludziom.
- On pokazuje się tylko topielcom, on ich przyjmuje do siebie, do wody. To nie prawda, że Wodnik jest zły i topi ludzi. Oni sami się topią przez nierozwagę albo bezrozum. Wejdą do głębokiej wody albo w wartki nurt i już się wydostać nie mogą. To nie woda ich wciąga, to oni na powierzchni utrzymać się nie mogą albo nie potrafią.
A tam na nich demon Wodnik czeka z otwartymi ramionami i tyle. Nawet ich duchów po śmierci nie więzi. Wolne są i dlatego nad wodą po łąkach  tyle duchów topielców się kręci. Nie spalone one są jak należy, to i dopominają się swego. Dlatego nad wodą uważać trzeba, samemu nie chodzić, żeby takiego nie spotkać. Ich śmierć im nie winna jest, one mszczą się za to. Podejdzie taki nad wodą i popchnie albo nogę podstawi, i kłopot gotowy. Ratować samemu się trzeba a samemu trudno, bo nikt ręki ani gałęzi nie poda. Nie chodźcie nigdy sami nad wodę, uważajcie.

A teraz widocznie Wodnik dostał od Ducha Gór pozwoleństwo i głaz całkiem odsunął. To i wody dużo, pola zalewa, może to kara być za przewiny jakie.

- Jak widzicie, to Duch Gór, to nie tylko od skarbów, złota i ładnych kamieni jest. On nawet od człowieka patrzenia jest.
- Jak to od patrzenia?
- Ano takto, że idzie grupa ludzi drogą, przechodzi a za nimi następny idzie i „świecidełko” znajduje. To niby dlaczego oni nie znaleźli?
- No właśnie, dlaczego?
- Bo człowiek, jak każde zwierzę oczy ma i widzi. Ale w odróżnieniu od zwierząt, człowiek myśli o tym, co widzi, znaczy patrzy. Widzimy oczami prawie od ucha do ucha ale myślimy tylko o tym, co przed nami. Tylko w środku naszego widzenia patrzymy, na środku skupiamy nasze myśli.
Na przykład; idziemy przez las, widzimy wiele drzew dookoła ale nie wiemy jakie to drzewa. Dopiero kiedy skupimy wzrok na jednym, zaczynamy myśleć, dowiadujemy się; czy jest małe, czy duże, dowiadujemy się jaki to gatunek.
Bo widząc myślimy, patrzymy na drzewo.
Kiedy, idziemy na grzyby rozglądamy się nie po drzewach a po ściółce pod drzewami. Wiemy, że tam powinny być i tam myślimy o tym, żeby je od ściółki odróżnić, patrzymy. Doświadczony grzybiarz szuka w lesie odpowiedniej ściółki dla różnych rodzajów grzybów, dopiero tam rozgląda się, patrzy za grzybami, myśli o znajomych kolorach i kształtach. Zbiera tylko te, które zna, bo wie, że można je zjeść. Pamiętajcie, nie zbierajcie grzybów, których nie znacie, mogą być trujące.

- Ale wracając do Ducha Gór, to on patrzenie poszukiwaczy rozprasza. Pozwala znajdować skarby ale tylko tym, którzy na to zasługują. Nieposłuszny i leń nie ma czego szukać w górach, zważcie na to.
A za niegodne czyny i nieposłuszeństwo, to Duch Gór może i ludzi, i rzeczy w kamienie zamienić. Pamiętacie te kamienie, które tu pośród Źródeł znajdujemy. Do czego są one podobne?
- Do jedzenia one są podobne, do mięs, boczków i placków – odpowiadali.
- No właśnie. To kara była za nieposłuszeństwo.
Dawno, dawno temu, ludzie nie pytając Ducha Gór o zgodę, od Źródeł w dół kanał dla wody przekopali. On im za to w całej osadzie jadło w kamień pozamieniał. Musieli nowe jadło sposobić a do tego czasu głodni chodzili, za karę. I tak szczęście mieli, bo ich też mógł w kamienie pomieniać.

Ken, co przy ojcu był, też tego słuchał ale wcale nie mógł się z tym pogodzić.
No bo jak to, przecież nie dalej jak miesiąc wcześniej, ojciec o chmurach, deszczach i suszy opowiadał. Teraz powódź nastaje, to i dobrze, bo susza uprawy niszczyła, teraz powódź zniszczy ale to nie od duchów żadnych a od deszczów przez tydzień padających. I to od deszczów padających w górach a nie od żadnego źródła odtykania. To i o swoich wątpliwościach ojcu opowiadał.
- Masz rację, - ojciec odpowiadał – oni tego nie muszą wiedzieć tak, jak z kośćmi do wróżenia. To dla nich za trudne, żeby cały obieg wody im tłumaczyć. Bo mądre ludzie są dla innych do prostego tłumaczenia a nie do życia komplikowania i głowy zajmowania.
Albo sami do tego dojdą, albo poprzestaną na tym, co im powiedziałem. To jest tak proste, że tłumaczyć nie trzeba, ważne żebyśmy my to wiedzieli. To nam pozwala, powodzie i susze przepowiadać, od tego tu jesteśmy.
Deszcze potoki w górach wodą zasilają, a te rzekę po drodze, to i dużą wodę na rzece mamy. Ale ty już o tym wiesz?
- Wiem tato.

Mokre Skały – Kanał Wodny – Święty Gaj .
To ci teraz opowiem o tym jadle w kamień zamienionym, żebyś wiedział, jak było.
Od najdawniejszych czasów ludzie pod Mokrymi Skałami zamieszkiwali i czcili je i dziękowali za czystą wodę do picia. Wody wtedy było tyle, że po całym stoku spływała i wcale po nią nie trzeba było chodzić do skał. Ale wody w środku Ziemi ubywa, tak i po wiekach, może i tysiącach lat, wody ubywało to teraz dostęp do skał jest.
Ale wtedy źli kapłani przy skałach stanęli, za wodę płacić sobie kazali czym kto miał a mu zbywało.
- Tato, jak to, to są źli kapłani?
- Przecież kapłani to ludzie i jak wśród ludzi tyle samo dobrych jest jak złych.
A, że coraz więcej darów za wodę chcieli, to niektórym tych darów brakowało. To miejscowa ludność się zbuntowała a dużo ich tu wtedy było. Bo to co innego jest, żeby obcym wodę dawać i obrządki przy tem czynić a co innego, dawać za darmo miejscowym wedle ich potrzeby.

Uradzili, że wodę ze źródła poniżej, co woda sama z siebie z ziemi a nie ze skał wypływa, że kanał w dół przez stok ukopią i na dole czystą wodę będą mieli. Bez chodzenia po wodę na górę do skał i bez żadnej łaski kapłanów.
Kapłani widać nie wierzyli, że mieszkańcy bez nich się dogadają i sami sobie robotę zorganizują. Bo to bardzo skomplikowane przedsięwzięcie było i nie tylko pracy wielu ludzi ale i materiałów wymagało. A tych materiałów, znaczy kamienia wiele potrzeba było. Gdyby go po stoku zbierali, parę lat, by to zajęło. Ale kamień połupany jak trzeba był w Świętym Gaju, u Gołej Skały.

Bo w wąwozie gdzie i skała, i rumowisko kamienia to równo było.
Na równym naprzeciw skały chram stał jak na Święty Gaj przystało. Matce Ziemi chram był poświęcony, posąg bóstwa Mokoszy stał, stary kapłan go doglądał i obrządki dla pielgrzymów sprawiał. Kapłan tak stary, że nikt nie wiedział ile miał lat a mało kto pamiętał, że mu Wit na imię było.
Do niego mieszkańcy się zwrócili, opowiedzieli o swoich kłopotach z kapłanami u Mokrych Skał. Ten długo się nie zastanawiał, rację im przyznał, bo też bogacenie kapłanów nie w smak mu było. Niektórzy to nawet złotymi świecidełkami obwieszeni byli a to kapłanom nie przystało.
Obiecał im pomoc i pozwoleństwo na wybieranie kamienia w Świętym Gaju dał. Rumowisko kamienia pod skałą było ale i kolejne Źródło na północnej ścianie. Woda, co ze Źródła wypływała jako wszystko dookoła, w tym świętym miejscu, też święta była. Opływała rumowisko bokiem, po równym u progu chramu i w dół wąwozem do drogi i przez drogę do rzeki spływała. Ale zanim do reszty z wąwozu wypłynęła też drogą wyłożoną otoczakami spływała. Bo to droga dla pątników była, a że wtedy w lecie ludziska butów nie nosili, to gładkim kamieniem była wyłożona, żeby nóg nie ranili.

W naszej Słowiańskiej wierze chram miejscem dla bogów był a nie dla pospólstwa. A w tamtych czasach to ludzi dużo do Źródeł na Mokrych Skałach  przybywało. Bo to i święte miejsce i woda cudowna ze Źródeł była. To każdy jeden przybywający chciał te święte skały zobaczyć, wody ze Źródeł się napić, właściwości jej na sobie poznać. Bo to jedni dla smaku a z ciekawości chcieli jej popróbować a inni z dolegliwościami swoimi tu przybywali, w nadziei na polepszenie zdrowia wodę pili, nawet zabierali ze sobą do domu. Nawet, kupce z południa, co z towary po Polszcze jeździli o niej wiedzieli, znana ona w Świecie była a nie tylko w okolicy. To i zaglądali, kiedy we Lwówku bywali.
Toteż kapłan strumień pod skałą przestępował, na kamieniach stawał i tam z wysokości dla pielgrzymów stojących poniżej, w strumieniu, obrządki sprawiał.
W wodzie stali, bo ta woda nieodłącznym, niezbędnym w uzdrowieniu lekarstwem była.

Tak i kapłan na potrzeby mieszkańców, miejsca do wybierania kamienia pod skałą wskazał.
Z jego przyzwoleniem i dostępem do kamienia, mieszkańcy ochoczo przystąpili do pracy. Nie minęły dwa tygodnie, jak kanał w dół na stoku przekopali. Ciężka to robota była ale wnet ją wykonali, gorzej z kamieniem było. Bo to nie tylko, że naznosić trzeba go było, to jeszcze na miejscu łupać na płyty, aby na dnie i po ścianach kanału dokładnie go dopasowywać. Żeby to spływająca woda styczności z ziemią albo brudem jakim nie miała. Robota i ciężka, i mozolna, bo dokładna była, to i wiele tygodni zajęła, choć dużo ludzi przy tem pracowało. Jedni, co przy kamienia znoszeniu, cały czas znosili, na bieżąco wedle potrzeby. Drudzy przy kamienia łupaniu na płyty i utrącaniu kształtów płyt a jeszcze inni przy obkładaniu dna i ścian płytami.

Jak popatrzysz na ściany, to zobaczysz, że płyty nierówne są tak w szerokości jak w grubości. W szerokości jedna do drugiej były dostawiane, wystarczyło je obłupać, poutrącać na bokach, na równo, ale że grubość ich różna jest, to trzeba było więcej lub mniej ziemi wybrać, żeby ściana z wierzchu równa była.  Długości kawałków kamienia też różne były ale nad tym się nie trudzi, bo to w niczym nie przeszkadzało, stąd wysokość ścian na długości kanału równa nie jest. Na dno też przypadkowe płyty układali byleby na równo. Pod płytami też musieli ziemię wybierać, żeby z wierzchu równo było. Nad kształtami płyt dennych nie pracowali, szpary i odstępy małymi kawałkami płyt kamiennych uzupełniali ale wszystko szczelnie dolega. I wszystko poszło jak trzeba, tak jak sobie umyślili, tak zrobili.

A tego chytrzy kapłani się nie spodziewali.
Bo też pielgrzymi na górę do Mokrych Skał podchodzili a podziwiali. Kapłani, każden przy swojej skale ręce po datki albo dary jakie wyciągali. Pielgrzymi wzruszali ramionami i szli dalej, żeby na dole w ujściu kanału wody pokosztować.
Tego kapłanom za wiele było, bo to im interes psuło. Zaczęli jak zazwyczaj, od niewiernych i grzesznych mieszkańców wyzywać, klątwy słać a bogów na pomoc wzywać, zemstą bogów grozić. Mieszkańcy na dole nic sobie z tego nie robili ale konflikt narastał. To i kapłani zaczęli rzucać kamieniami w dół, żeby tym przy ujęciu wody przeszkadzać. I nie raz się zdarzyło, że kogoś trafili. To i rannych nawet ciężko, bo w głowę wielu było a i pątników boleśnie to dotyczyło.
Zła to sława dla Źródeł była.

Doszło do tego, że kapłani od góry, czyli od swojej strony ściany kanału pozawalali. Wodę przy tem zanieczyścili. Mieszkańcy zebrali się i kapłanów od Źródeł przepędzili i nikt im tego za złe nie miał. Bo sami wodę dalej na dole mięli a pielgrzymi do skał i wody na górze dostępu do woli i bez daniny żadnej. To i pątnicy częściej zaglądali do Świętego Gaju, u Wita na obrządkach gościli.

Ale też zwiedzającym uwagę muszę zwrócić na miejsce szczególne .
U ujścia kanału a na skarpie przy drodze, płasko kanał jest zbudowany a nie po spadku stoku, jak na całej długości. Równo i szeroko na kilka kroków zrobili.
Nie wszyscy pielgrzymi na siłach byli, żeby to do Gołej Skały i do obrządków w wodzie chodzić a nosić ich daleko i nieporęcznie było. Bo to chorzy byli i niedołężni, pomocy w chorobach, w cudownej wodzie upatrywali. Z tego przecież ta woda sławna była, że niejednemu zdrowie i życie ratowała.
Toteż w tym miejscu chorzy, bądź to na stojąco, bądź na leżąco, gdy ustać nie mogli owych leczniczych właściwości zażywali. Z drogi jeno wnieść po skarpie trzeba ich było. Ale z tem kłopotu nie było żadnego, bo mieszkańcy ochoczo do pomocy przystępowali.
Do tych kąpieli kapłan też był potrzebny, do wody świętymi słowy zaklinania, by w imieniu chorego i rodziny jego za pomoc bogom dziękować a zdrowia życzyć. To też zajęcie i pożytek dla mieszkańców był niemały.

Wtedy to naszego praprzodka Wit wyróżnił. Właściwie to on sam się wyróżnił, bo to on z mieszkańcami po prośbie, do Wita po kamień przyszedł i później robotą zarządzał.
Wit w konflikt z kapłanami nie wtrącał się, bo i na rękę mu to było, jako że kapłani od początku niegodnie postępowali. Własna zachłanność ich zgubiła.
O udziale przodka w budowie i w buncie wiedział, to go zawezwał.
- Rezolutny i roztropny ty jesteś. Chcesz li ty naszych bogów poznać?
Przodek wcale się nad tym nie zastanawiał.
- Chcę nabożny Panie.
- Ale potrwać to może, możesz od obowiązków odstąpić?
- Mogę, ziemię rodzinie pod uprawę zostawię.
- Zatem pójdziesz na Ostrzycę, to tylko pół dnia drogi. Tam powiesz tylko jedno słowo; Wit, nic nie musisz tłumaczyć.

Tak to nasz praprzodek druidem, wróżem został, bo co miał wiedzieć, to mu przekazali. Przez pokolenia nasze przodki druidami są i nauki pobierać muszą. Teraz na ciebie czas przyszedł, na nauki w Świętym Gaju na Ostrzycy.
Koniec lata się zbliża, może być, że w zimie albo na wiosnę wrócisz. Buty na drogę zapakuj i przyodziewek weź. Powiesz im skąd przychodzisz, już oni wiedzą.
Tam naszych bogów i obrządki poznasz. Poznasz też demony, pomocnych, duchy i zjawy, bo wśród nich są dla człowieka niebezpieczne, unikać albo i walczyć z nimi trzeba. Posługi jakie w obejściu, jak trzeba, wedle przykazania będziesz wykonywał.

Ale najważniejsze, żebyś Dobro i Zło poznał i rozumiał. Oni tam na Ostrzycy mają to na deszczułkach rozpisane swoimi znakami, runami. Słuchaj uważnie, bo czytać z tych deszczułek i tłumaczyć będą. Trzeba, żebyś Dobro od Zła odróżniał i sam się stosował, bo to wolność twoja jest. Jeśli w tym się zatracisz, będziesz grzązł coraz bardziej w zakłamaniu. A to niewola najgorsza.

Następnego dnia rano Ken spakował się jak trzeba, pożegnał z rodziną na niedługo, bo przecież nie na zawsze odchodził. Matka tylko wątpliwości miała, bo to czas niepewny był, jak zawsze, kiedy historia się dzieje.

A skamieniałe jadło pod Mokrymi Skałami? Ono tam jest, leży tam pod skałami wystarczy się schylić. Ale skąd się tam wzięło? To już inna bajka jest i szukać jej trzeba. Tego nawet uczeni Wam nie powiedzą, bo nie wiedzą.

Albumy zdjęć.
Mokre Skały.

 

 


Kanał Wodny.
 

Święty Gaj.
 
 
 
Żelazne Skały.
Tego dnia dzieciaki już z rana naprawę podestu zapowiadali. Bo w nocy burza była i jak zwykle na górze stoku u Żelaznych Skał pioruny waliły.
Jakby tych odmienności Natury mało było, to na stoku jeszcze Żelazne Skały były. Teren to przecudny we wspaniałości Matki Ziemi obfity, bo tu ona swoje tajemnice ujawnia. Dlatego w chramie, co w Świętym Gaju stał, Mokoszy bóstwo stało. Bo Mokosz te tajemnice Matki Ziemi pod opieką miała, jej to pielgrzymi cześć i wdzięczność za pokazane cuda okazywali.
A tajemnicą owych skał żelazo było i trzeba to było młodym tłumaczyć.
Toteż Mądry zapytany przez dzieciaki opowiadał.

Od niepamiętnych czasów wraz z wodą z niektórych skał żelazo wypływało. A jak wypływało to i rdzewiało.
- Żelazo znacie?
- Znamy - odpowiadali, bo przecie we Wczesnym Średniowieczu żyli to żelazo znali, i używali.
- Co się dzieje, kiedy żelazo do czysta wyczyścicie.
- W tydzień zardzewieje ono.
- Co trzeba zrobić, żeby nie rdzewiało?
- Nasmarować tłuszczem albo smarem jakim. - odpowiadali, bo dużo o żelazie wiedzieli, znaczyć miało, że czyścili i smarowali.
- Owóż na skałach, co je tu widzicie z wodą drobiny żelaza wypływały. Osadzały się one w środku skał jako i na zewnątrz. Widać nawet jak po skałach  z wodą spływały ale nasmarować ich nie było komu, to i na wskroś przez tysiące lat przerdzewiały. To akurat wiecie, bo w ziemi albo w rzece zdarza się stare żelazo znaleźć. Całe przerdzewiałe ono jest, bywa, że w nim nawet w środku żelaza już nie ma.
- To znaczy, że woda żelazo zjada? Przecie żelazo najtwardsze jest a woda zębów nie ma.
- Woda trawi żelazo bez gryzienia, co strawi to warstwę, powłokę rdzy na żelazie zostawi i w głąb, warstwę za warstwą zostawia. Wystarczy taki zardzewiały przedmiot stuknąć a warstwy rdzy od niego odpadną. To rdza jest, żelazo strawione przez wodę, to stracone żelazo i nijak tego nie naprawić się nie da.
- A kowal, co on żelaza przekuwa?
- Kowal przekuje tyle ile pozostało, zardzewiałe żelazo już nie wróci.
- Znaczy, że kowal tylko pocienkuje?
- Tak – odpowiedział, bo pytanie i słuszne, i śmieszne ale bardzo trafne było.
- To znaczy, że z tego żelaza, co na wierzchu, na skałach, nic nie da się zrobić. Przecie żelazo bardzo drogie jest. Jak my z ojcem u kowala w Sobocie byli, to za okucie czuba sochy blachą kowal pół jałówki chciał. To my z sąsiadem się dogadali i sochę sąsiada przynieśli, żeby jałówki nie żnąć. Całą oddalim, bo nam jej życia szkoda było, ona młoda była.
Mądry uśmiechną się tylko, bo to bardzo rezolutne było.
- Ano nic nie da się zrobić i tak ma pozostać, bo to od Matki Ziemi prezent jest widomy dla wszystkich, dla pokoleń a ku nauce. Bo to i niespotykane jest w Świecie. Żelazo samo z siebie nie występuje, jak złoto czy srebro. Je trzeba w piecach ze skały albo darni jakiej wytapiać, w palenisku nagrzewać i miękkie przekuwać. Roboty przy nim wiele, to i cena jego podobna do złota jest.

 
 

 
 




Ołtarz Peruna.
U ostatniej Żelaznej Skały, kilka kroków od niej podest stał z kamieni. Brzegiem na krawędzi stoku stał a na nim posąg Peruna.
Żelazne Skały, gdy w nich woda jeszcze była i wypływała, to one pioruny przyciągały. One jak zgrzebło jakie te pioruny z przechodzących chmur wyczesywały. W czasie burzy lepiej było z daleka od skał przebywać.  Pioruny waliły tam raz za razem ale też kapłan od tego był, żeby burzę zapowiedzieć a mieszkańców i postronnych przed burzą ostrzec.  Dlatego posąg Peruna one niszczą i podest z kamieni co i raz burzą, trzeba te zniszczenia naprawiać. Bo to ochrona jest dla wsi, co przez pole i dla domostw na dole stoku, Perun nas od piorunów chroni.

Znalazł się kiedyś wędrowny kapłan, co się na tym wyznawał, bo też sługą Peruna był. On to podest z kamieni i Posąg Peruna obok skały kazał stawić. On w tem na Rusi szkolonym był, tam się tego wyuczył. Bo to woda z żelazem, to one pioruny ściągały, one dla piorunów najlepszym celom były.  Właśnie tam w pobliżu a powyżej Żelaznych Skał. Kapłana od dawna nie ma a i woda ledwie ze skał cieknie, bo wody w Ziemi ubywa, szanować ją trzeba. Ale następne pokolenia wiedziały już, co robić. Po dziś dzień gromy w to miejsce walą i nie raz nie tylko Peruna ale i podestu trzeba szukać na stoku poniżej. Tak i teraz, kiedy znowu podest naprawiać trzeba. To Mądry z młodzieżą po każdej burzy podest sprawdzali i układali, co się zawaliło.


Skały i Skałki.
Za Żelaznymi Skałami, dalej po stoku Skały i Skałki stoją. Skały, co je Mokosz z błota lepiła. Bo to dawno temu, że najstarsze ludzie nie pamiętają, woda tu była, kiedy ustąpiła, mułu po niej zostało tyle, że przejść się nie dało. To i Mokosz i Wodnik, i pomniejsze bogi, pełne ręce roboty mieli.
Parę lat im to zajęło, bo tego błota w naszych górach a i po sąsiedzku bardzo dużo było. A, że setki i tysiące lat minęły, to i błoto w kamień się obróciło, skamieniało ono.
Wystarczy po górach się rozejrzeć, pełno takich skał po górach ale tylko tu święte miejsce jest i tylko tu na wyciągnięcie ręki są. I wcale nachodzić się nie trzeba, żeby to wszystko obaczyć.

 

Wśród Mokrych Skał są Żelazne Skały w świętym dla wszystkich miejscu, bo u Źródeł. To i pątnicy i pielgrzymi mają je oglądać. Tak sobie Mokosz to wymyśliła, ona to wszystkim udostępniła, do oglądania i nauki.
Ciekawe tylko, czy następne pokolenia będą umiały z tych odmienności Natury korzystać i w sobie się bogacić.


                                                         Roman Wysocki
05.08.2016 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.
 

 

Łączna liczba wyświetleń